Pożegnanie jesieni / Farewell autumn

/Październik 2016 r./

Po sierpniowej wyprawie do Zamościa mój głód pokonywania kilometrów był wciąż niezaspokojony. Marzył mi się jeszcze przed końcem sezonu jakiś długi jednodniowy wypad, na którym będą tylko ja, mój rower i moje przemyślenia. Jednak gdy zaczął się nawał pracy na studiach, moje marzenie o jeszcze jednej wyprawie tego roku zaczęło szybko uciekać. Nie pozostało mi już nic jak wsiąść na rower i rozpocząć pościg...



To był jeden z tych poranków kiedy obudziłem się bardzo wcześnie a mimo to byłem wyspany. Od razu wiedziałem że lepszej okazji już nie będzie, kończył się październik. Na szybko wyjąłem z szafy pudła w których trzymam sprzęt i akcesoria rowerowe. W ciągu 30 minut byłem gotowy, rower był przygotowany do jazdy, wypiłem herbatę, włożyłem banana do kieszeni i wyruszyłem w pościg za marzeniem.

Gdy wyszedłem już z domu, odpaliłem mapy w telefonie i jedząc banana myślałem w które stronę pojechać. Wybór padł na okolice za Piasecznem, orientacyjnie spojrzałem jak przejechać przez warszawę i ruszyłem...


Jak przyjemnie było znów jechać rowerem...wprawdzie dało się odczuć że temperatura jest niska bo zaledwie 7 stopnii  i do tego wietrznie, ale było znośnie. Zawsze podczas jazdy rowerem, momentalnie się wkurzałem gdy zaczynałem jechać pod wiatr, ale tego dnia postanowiłem że czas się temu przeciwstawić, wkońcu to tylko wiatr :p


Jechałem przed siebie w nieznane, co jakiś czas spoglądając na mape do jakiej miejscowości mam się następnie kierować. Było zimno, wiał wiatr, świeciło słońce, to był piękny jesienny dzień, idealny na spędzenie go poza domem.


Czas mijał bardzo szybko, liczba kilometrów na liczniku rosłą, słońce chyliło się ku linii horyzontu. Po drodze spotkałem co najmniej 5-ciu rowerzystów więc nie byłem jedynym który tego dnia postanowił wsiąść na rower. Wiedziałem że podjąłem najlepszy możliwy wybór spędzenia soboty. Tego dnia zrobiłem 122 kilometry i to było moje pożegnanie jesieni...


---


/October 2016 r./


After trip to Zamość in August, my hunger to overcome kilometers was still unsatisfied. I dreamed about a long day trip before the end of the season on which will be just me, my bike and my thoughts. However, when began workload in college, my dream of yet another expedition this year started to run away. There wasn't other option, I had to start the chase...


It was one of those mornings when I woke up very early and I was rested. I knew that a better opportunity will no longer because of the end of October.I took out box of the wardrobe in which I keep the equipment and bicycle accessories. Within 30 minutes I was ready, the bike was ready to ride. I drank the cup of tea, put a banana in my pocket and started pursuit of the dream.


When I left home, I opened maps on the phone and during eat a banana I thought which way I should go. I chose the area behind Piaseczno. I looked indicative how to ride through Warsaw and started ...

How nice it was again cycling ... indeed the temperature was low because only 7 of degrees and to this windy, but it was tolerable. Always when cycling, I was immediately nervous when I started to go into the wind, but that day I decided it was time to oppose this, at last is just a breeze: p
I rode ahead into the unknown, occasionally looking at the map and to which town I have to go. It was cold, the wind blew, the sun was shining, it was a beautiful autumn day, perfect to spend it outside the home.

The time passed very quickly, the number of kilometers on the odometer grew, the sun was setting in the horizon. Along the way, I met at least five cyclists so I wasn't the only one who decided to get on the bike this day. I knew that I made the best possible choice to spend Saturday. 


That day I did 122 kilometers and it was my farewell autumn ...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gwóźdź programu/ Highlight(nail) of the programme

Cichy zapada zmrok, idzie już ciemna noc...